środa, 9 grudnia 2015

W natarciu propagandy


Abdelhamid Abaaoud – jeden z „autorów” zamachów w Paryżu z 13 listopada – niczym gwiazda rocka, udziela wywiadu magazynowi Dabiq. Chwali się, że Allah oślepił agentów wywiadu, którzy szukali go po całej Europie – mógł wyjechać do Syrii, później z niej wrócić, pomimo tego, że podczas kontroli policjant przystawiał mu jego własne zdjęcie do twarzy. Abaaoud zapewnia, że właśnie to „udowadnia, że muzułmanie nie muszą bać się nadętego wizerunku wywiadu krzyżowców”.

Gazeta ISIS
Wywiad z Abdelhamidem Abaaoudem
w magazynie "Dabiq"

Zawsze, kiedy podejmuje się tego typu temat, należy rozważyć wszelkie jego aspekty – szczególnie te, które dotyczą odbiorców. Należy wykonać rachunek zysków i strat: czy ta analiza będzie miała więcej skutków pozytywnych czy negatywnych? Może zdarzyć się bowiem, że teksty napisane w dobrej wierze trafiają w złe ręce i mogą zostać wykorzystane w złych celach, mogą otworzyć puszkę Pandory, która złym ludziom może posłużyć do czynienia zła.

Mowa tu o materiałach propagandowych organizacji terrorystycznych, a także o sposobach ich dystrybucji. Różnego rodzaju publikacje służą do werbowania nowych członków, zachęcania ich do przyłączenia się do walki z Zachodem, a także do odsiania z tego gąszczu „młodych gniewnych” prawdziwych skarbów – samotnych wilków, często odrzuconych, wściekłych i zdesperowanych, którzy są w stanie chwycić za karabin czy wziąć ze sobą bombę i próbować wejść na stadion, gdzie akurat piłkarskim meczem rozkoszuje się prezydent Francji. Co jest takiego wyjątkowego w propagandzie Państwa Islamskiego, że tysiące osób wciąż wyruszają do Syrii, by zostać rebeliantami? Jak to jest możliwe, że Al-Kaida dociera w każdy kraniec świata ze swoim owianym złą sławą artykułem „Zrób bombę w kuchni swojej mamy”? Dlaczego tak wielu ludzi decyduje się na śmierć w imię ideologii, która dla wielu z nas jest stekiem bzdur nasyconych nienawiścią? Aż wreszcie – dlaczego najbardziej podatny grunt dla tych haseł znajduje największy posłuch u wyznawców islamu?


"Zrób bombę w kuchni swojej mamy"
Inspire, magazyn wydawany przez Al-Kaidę
Strona z magazynu Dabiq.
   

Okładka magazynu Inspire.


Z przedmieścia Londynu do Somalii

Na ścianach w rodzinnym domu wciąż wiszą jego rysunki. Jeden z nich – szeroko uśmiechniętą buzię – Thomas namalował kiedy miał pięć lat. Jego matka, Sally Evans, nie zdjęła go ze ściany, bo ta uśmiechnięta buzia obrazuje samego Thomasa. W jej sypialni, w drewnianej ramce, wisi kolaż ze zdjęć – z każdego z nich szeroko uśmiecha się Thomas i jego młodszy brat Michael. Miał całkowicie normalne dzieciństwo, przyjaciół, swoje pasje. Chodził do pubu w sobotnie wieczory. Wychował się na przedmieściach Londynu, w miasteczku High Wycombe.

Thomas i Michael Evans





Thomas Evans































Wszystko zmieniło się gdy zostawił ich ojciec. Mówią, że nagle – po prostu pewnego dnia wyszedł. Wyjechał za granicę i założył nową rodzinę, a ze swoimi synami przestał utrzymywać kontakt. Od tej pory Thomas zaczął odsuwać się od brata, z którym do tej pory miał wszystko wspólne, nawet znajomych. Wpadł w złe towarzystwo, zaczął popełniać różnego rodzaju drobne przestępstwa. Michael twierdził, że jego brat czegoś w swoim życiu szukał – bliskości, rodziny. W wieku 19 lat Thomas przeszedł na islam, przyjął imię Abdul Hakim. Mówił, że każdy muzułmanin to teraz jego brat, przez moment jego rodzinie wydawało się, że coś zmieniło się na lepsze. Jednak te pokojowe hasła szybko ustąpiły, kiedy Thomas zaczął regularnie chodzić na spotkania do Muzułmańskiego Centrum Edukacyjnego w High Wycombe. Już rok później coraz mocniej zagłębiał się w najbardziej wypaczone hasła radykałów. Dwa lata po konwersji wyjechał do Egiptu, by uczyć się arabskiego. Stamtąd jednak bardzo szybko trafił do Somalii, gdzie wcielił się do bojówek somalijskich rebeliantów. Kiedy w 2013 roku jego ekstremistyczna grupa Al-Shabaab dokonała masakry w centrum handlowym w Nairobi, Thomas nie brał w tym udziału. Ale podczas rozmowy telefonicznej powiedział swojej matce, że tak właśnie trzeba. Sally nie wiedziała, co dokładnie robił w Somalii jej syn, nigdy w rozmowach jej tego nie zdradził, ale mieszkańcy somalijskich wiosek nadali mu przydomek „White Beast” po tym jak zobaczyli, że odcina ludziom głowy. Cztery lata później – Thomas zginął w Kenii, kiedy wraz z Al-Shabaab napadł na kenijską bazę wojskową. 

O konwersji Thomasa i drastycznej zmianie stylu życia prawdopodobnie zadecydowało odejście ojca od rodziny i problemy z adaptacją w nowej sytuacji. Szukał potrzeby przynależności, zrozumienia i całkowitej akceptacji. Rzeczywiście – islam zrównuje wszystkich wiernych, każdy kto się modli de facto rozmawia z Allahem w cztery oczy. Każdy wierzący jest tak samo ważny w przed obliczem Allaha, czy jest to szejk czy rolnik w Dolinie Nilu. Jednak hasła równości nie mają nic wspólnego z odcinaniem głów. Co więc głosi propaganda terrorystycznych organizacji, że ludzie... Przestają być ludźmi?


Sally Evans i jej syn Michael.



Islam jest religią miecza, nie pokoju

W numerze 7 magazynu Dabiq ukazał się artykuł pod tytułem „Islam is the religion of sword not pacifism”. Autor skupił się przede wszystkim na „podstawach” islamu, głoszonego przez Ibn Tajmijja, teologa muzułmańskiego, który wskazywał na konieczność powrotu islamu do pierwotnych źródeł: Koranu i sunny. Między innymi na podstawie jego poglądów zrodził się wahabizm – jeden z najbardziej konserwatywnych i fundamentalistycznych odłamów. Niektórzy upatrują początkiów „islamskiego terroryzmu” właśnie w wahabizmie.

Artykuł w magazynie "Dabiq".

Dyskurs, dla autora, zaczyna się już przy samym znaczeniu słowa „islam”. Według niego tylko heretycy uznają za etymologię słowa „islam” słowo „salam” (pokój), a tak naprawdę oznacza ono „posłuszeństwo i szczerość”. Przytoczone są tu słowa George W. Busha, który powiedział niedługo po atakach z 11 września: „Terroryzm to nie jest wiara w islam. Nie o to chodzi w islamie. Islam to wiara pokoju. Ci terroryści nie działają pokojowo – oni reprezentują zło i wojnę”. Zasugerowano również, że do Obamy musiał przyjść jakiś „doradca, religijny-odszczepieniec”, który klaszcze Amerykanom za każdym razem, gdy ci wypowiadają wojnę islamowi, który musiał podsunąć mu to kłamstwo: Państwo Islamskie de facto jest nie-islamskie, ponieważ stosuje przemoc. „Niech Allah zdemaskuje hipokrytów i heretyków” - napisał autor.

Uzasadnienie dla używania przemocy znajdujemy we fragmencie, w którym przywołany zostaje cytat Ali ibn Abi Taliba – pierwszego imama szyitów, który po śmierci Mahometa, według szyitów właśnie, został wybrany przez samego Proroka na swojego następcę*. Właśnie w tym momencie w historii nastąpił rozłam islamu, z którego zrodziły się dwie główne „frakcje” - szyizm i sunnizm. Na naradzie po śmierci Mahometa jako jego następcę, kalifa, wybrano Abu Bakra, co szyici uznali za jasne pogwałcenie woli Proroka. Sunnici (zwolennicy Abu Bakra, stanowiący 80% wszystkich muzułmanów, łącznie z najbardziej konserwatywnymi odłamami, takimi jak wahabizm i salafizm), nie uznali Taliba jako następcę i od tej pory między nimi trwa zażarta walka. Mimo, że Sunnici odrzucili twierdzenie Alego o jakichś jego szczególnych prawach do kalifatu to i tak uznają go za bohatera, zasłużonego dla sprawy islamu jako towarzysz Proroka. W artykule znajduje się taki fragment:

 „Ali ibn Abi Talib powiedział: Prorok Allaha został wysłany z czterema mieczami: mieczem na bałwochwalców (a kiedy miną święte miesiące, zabić wszystkich bałwochwalców, gdziekolwiek ich znajdziecie), z mieczem na Ahlul-Kitāb, wyznawców religii „Księgi”, czyli chrześcijan oraz żydów ([…] walcz z nimi do czasu, aż zapłacą podatki i zostaną upokorzeni), z mieczem na munāfiqīn, hipokrytów, którzy na zewnątrz wyznają islam, a w środku są kuffar – niewierni (O, Proroku, walcz z kuffar i munāfiqīn), a także z mieczem na bughāt, rebeliantów i religijnych agresorów, do czasu, aż nawrócą się na islam. Autor tekstu przywołał również kolejny cytat, dotyczący apostatów - „O wy, którzy wierzyliście, powinniście powrócić”. Allah będzie kochał tych, którzy powrócą, tych którzy kochają jego i są wobec niego pokorni, ale również zwalczają niewiernych. Allah zesłał na ziemię żelazo, by zjednoczyć ludzi wokół swojej religii mieczem kutym z żelaza - „jestem z wami, więc umacniajcie tych co uwierzyli. Będę siać terror w sercach tych, którzy nie wierzą, więc uderzajcie w ich szyje, a nawet w koniuszek palca. […] Więc jeśli spotkacie niewiernych, uderzajcie w ich szyje do momentu, aż urządzisz rzeź nad nimi”.  

To jest właśnie legitymizacja przemocy i terroru według Państwa Islamskiego. Dla nich miecz jest zbawieniem od zła i fitnah (słowo ma wiele znaczeń, w tym kontekście może oznaczać rozłam, zamęt, nieporządek). Miecz będzie mógł odpocząć tylko wtedy, kiedy na całym świecie zapanuje tylko i wyłącznie religia Allaha. Każdego, kto uważa inaczej, uważają za dewianta. Nawet samych muzułmanów.

Zdjęcie i podpis pochodzi z magazynu "Dabiq",
"Dewianci, przekonani, że islam znaczy pokój".   


Niech USA się wykrwawia


„Sztandarowym” tytułem, który wydaje Al-Kaida, jest magazyn „Inspire”. W liście od wydawcy nadanie takiej nazwy jest dokładnie wytłumaczone - „Inspiruj wiernych do walki”. W odróżnieniu od magazynu „Dabiq”, który wydaje Daesh, „Inspire” o wiele bardziej przypomina szatą graficzną znane nam „na Zachodzie” czasopisma. Jest również napisany bardzo dobrym angielskim, a cytaty z Koranu i teoretyków islamu nie są aż tak nachalne. Nie ma w tym nic dziwnego – zadaniem „Inspire”
Kolorowa strona z magazynu Inspire.
jest trafianie głównie na amerykański i europejski rynek. Al-Kaida od dawna nawołuje do nieskoordynowanych ataków na Stany Zjednoczone, by te „wykrwawiały się”. Przywódcy organizacji apelują, by ataki wprowadziły Amerykanów w nieustanny stan gotowości, by nigdy nie wiedzieli kiedy i gdzie nastąpi kolejny atak. Działania te mają przypominać atak roju pszczół, bo tylko w taki sposób można pokonać wielkie mocarstwo. Niektóre z kolorowych obrazków w magazynie przypominają kartki z książki dla dzieci, jak na przykład ta, na której znajdują się pytania „które wszyscy powinniśmy sobie zadać”. Znajdują się tam jawne podżeganie do agresji. Jednak kilka stron dalej obrażanie Stanów Zjednoczonych i szeroko pojętej kultury Zachodu zamienia się w wyliczanie powodów dla zabijania tysięcy osób. Jest to napisane lekkim językiem, zupełnie tak, jakby opisywane były błahostki:


„Czy mogę wykonać skuteczną bombę, która zada cios wrogowi ze składników dostępnych w kuchni? Odpowiedź brzmi: tak. Ale zanim opiszemy jak, zadamy pytanie: dlaczego? Z powodu Allaha! Walcz dla Allaha. Jesteś odpowiedzialny za samego siebie. Inspiruj innych, którzy wierzą, (by się do ciebie przyłączyli), dzięki czemu może udać się Allahowi zatrzymać potęgę (militarną) tych, którzy są niewierni. A Allah jest największy w swej potędze i silny w (wymierzaniu) karaniu” - oczywiście nawiasy zostały dodane przez autorów tekstu.

Okładka magazynu Inspire.


Zdjęcie z magazynu Inspire.
„Każdy muzułmanin ma obowiązek bronienia swojej religii i narodu. Żydzi i chrześcijanie hańbą muzułmanów, bezczeszczą nasze święte miejsca i przeklinają naszego ukochanego Proroka. Dziś jesteśmy świadkami konkursu na największą obrazę Mahometa. Dzisiejsze rządy zachodnie toczą bezwzględną wojnę z islamem. Związali się ze sobą w koalicję, których ludność popiera inwazję i niszczenie muzułmańskiej ziemi. Ale istnieje mała grupa szczerych muzułmanów, którzy w odpowiedzi na to – uderzają we wroga. Wysiłki tej małej grupy mudżahedinów mają wielki wpływ na powstrzymanie planów Zachodu. Więc teraz mamy równowagę sił. Jeśli oni zabijają muzułmanów, my zabijamy ich. To jest efekt, który został osiągnięty przez małą grupkę mudżahedinów. Co więc, jeśli do walki zbudzi się cała muzułmańska Umma (wspólnota islamska, przyp. red.)? Jest wielu muzułmanów, którzy chcieliby przyłączyć się do walki w obronie Ummy, ale wizja sposobu, w jaki to zrobić, jest niejasna. Uważają, że jedynym sposobem jest podróż i włączenie się do walk po stronie mudżahedinów, po przejściu treningów w obozach szkoleniowych. Ale, słuchajcie nas muzułmanie w Ameryce i Europie: jest lepszy wybór i lepsza metoda, by dać wsparcie Ummie. To indywidualna praca w krajach zachodnich. […] Mój drogi bracie, muzułmaninie, który chcesz wesprzeć religię Allaha: nie rób zbyt wielu kalkulacji i prognoz rezultatów i konsekwencji. Co z tego, że Umar al-Fārūq oraz jego bracia Niđāl Ĥassan i Shahzād zostali aresztowani ale stali się bohaterami i ikonami, które są przykładem godnym naśladowania. […] „Jeśli Allah kocha ludzi, będzie ich poddawać próbom. Rezultatem tych prób będzie najwyższy poziom w Raju, zadowolenie Allaha, niebo w sercach tu na ziemi i wieczna przyjemnośc w życiu pozagrobowym. Mój bracie muzułmaninie, przekazujemy ci nasze szkolenie wojskowe wprost do twojej kuchni, by zwolnić cię z trudów podróży do nas. Jeśli masz szczere intencje w służeniu Allahowi, to wszystko co musisz zrobić to wejść do swojej kuchni i przygotować bombę, która zniszczy wroga. Wówczas Allah ci zaufa. Później musisz tej bomby użyć w prawidłowy sposób. Zalety tej bomby: jej składniki są łatwo dostępne, ich zakup nie budzi podejrzeń. Łatwo usunąć ich ślady, jeśli wróg przeszukuje twój dom, psy nie są wstanie wywąchać ich jako składników do przygotowania bomby. Przygotowanie jednej bomby trwa dwa dni, a może zabić dziesięć osób, a w ciągu miesiąca można zrobić bombę, która zabije tysiące osób”.
Zdjęcie z magazynu Inspire.
Jednym słowem – wysadzajcie się gdzieś w Europie lub Stanach Zjednoczonych, a my tu sobie posiedzimy i popatrzymy. Później ogłosimy całemu światu, że byłeś naszym człowiekiem. Przynajmniej ja rozumiem to w ten sposób. Na kolejnych stronach, faktycznie, krok po kroku opisywana jest metoda przygotowania takiej bomby wraz z zapalnikiem. Z jasnych przyczyn porzucam dalsze tłumaczenie tego tekstu. Najbardziej przerażające jest to, że przy odrobinie wysiłku taki tekst można sobie po prostu znaleźć w internecie.



Strona z magazynu Inspire.



Terroryzm uliczny

Zamachy w Paryżu z 13 listopada były chyba najgroźniejszymi atakami w historii nie tylko samej Francji i Europy, ale również i świata. Oczywiście – nie można ich porównać z zamachami „9/11”, z samolotami wbijającymi się w wieże World Trade Center i Pentagon. One były spektakularne i pochłonęły ogromną ilość niewinnych istnień. Jednak wydarzenia w Paryżu udowodniły zarówno słabość naszych służb bezpieczeństwa, jak i to, że terroryzm nabrał zupełnie innego wymiaru. W tej chwili mamy do czynienia z terroryzmem ulicznym, podwórkowym. Każdy może wziąć kałasznikowa w rękę, wsiąść na skuter i otworzyć ogień do ludzi na ruchliwej ulicy. A wraz z wszechobecnością „dżihadystycznych” gazetek – każdy może wykonać bombę w kuchni swojej mamy i wejść do metra w godzinach szczytu. Nie możesz jechać walczyć u boku mudżahedinów? Nie ma problemu! Rób to u siebie w ogródku. To właśnie jest istotą terroryzmu – zastraszenie i paraliż, świadomość tego, że my nigdy nie wiemy gdzie jest kolejny cel. A służby francuskie dokładnie znały zamachowców. Mało tego. Wspomniany na początkuAbdelhamid Abaaoud, skazany zaocznie na 20 lat przez belgijski sąd, mimo wyroku, był w stanie uciec do Syrii i wrócić do Europy, by wziąć udział w paryskich zamachach. Nie jest to wcale kłamstwem, że został zatrzymany do kontroli podczas obławy po zamachach – zatrzymano go i puszczono wolno, gdyż w mediach krążyła twarz poszukiwanego Abdelsama Salaha i to na nim się głownie skupiano. Ale nie tylko ze służbami jest problem.

Samy Amimour
Samy Amimour był kierowcą autobusu, który wiódł spokojne życie w Drancy, na przedmieściach Paryża. W wywiadzie dla CNN jego siostra opowiadała o jego dzieciństwie i młodości. Samy zawsze był miłym, spokojnym chłopcem, trochę nawet nieśmiałym. Dla niej ważne było również to, że można było na nim polegać. Był wierzącym muzułmaninem, ale nie przykładał takiej wagi do praktyk religijnych, nie chodził tak często do meczetu, jak powinien. Jego zmiana rozpoczęła się od internetu – zaczął odwiedzać takie strony, jakie większość uznaje za mocno kontrowersyjne. Później w jego prawdziwym, nieinternetowym życiu, pojawili się jacyś ludzie. Przychodzili do niego do domu, rozmawiali z nim godzinami. Samy zaczął chodzić regularnie do meczetu, a później zmienił swoją świątynię na znacznie bardziej konserwatywną. Pewnego dnia... Zniknął. Rodzina dowiedziała się, że jest w Syrii, w Państwie Islamskim. Zdesperowany ojciec spakował się i wyjechał za nim. Długo namawiał go do powrotu, ale nie było z nim dyskusji. Siostra wspomina również fakt, że jeszcze przed jego wyjazdem, kiedy zauważyła, że z bratem dzieje się coś złego, chodziła od drzwi do drzwi, prosiła o radę, o ratunek. Jednak nikt nie chciał lub nie umiał jej pomóc. W ostatniej rozmowie Samy kazał jej ucałować rodziców i jego kota. Miał zadzwonić niedługo... O tym, że Samy był jednym ze sprawców masakry w klubie muzycznym Bataclan dowiedziała się z telewizji. Oczy całego świata zwróciły się wówczas ku przedmieściom Brukseli – Molenbeek.

Hind Fraihi
Dziesięć lat temu pisarka Hind Fraihi, Belgijka marokańskiego pochodzenia, zdecydowała się na pewien eksperyment. Pod przykrywką studentki socjologii przeprowadziła się do Molenbeek i przez dwa miesiące obserwowała życie dzielnicy. Chciała sprawdzić pogłoski o tym, czy faktycznie w tej dzielnicy rodzi się ekstremizm. W opublikowanej w 2005 roku serii reportaży „Undercover in Little Marocco” (z których później powstała książka „Pod przykrywką w Małym Maroko - za zamkniętymi drzwiami radykalnego islamu”) opowiedziała wstrząsającą relację. Według niej już wtedy istniała
prężnie działająca siatka, rekrutująca ochotników „do dżihadu”. Wykazała również, że Molenbeek powoli zmienia się w muzułmańską enklawę, rządzącą się swoimi prawami. Publikacje na temat dżihadu, czy gazetki podobne do opisanych powyżej, sprzedawane były na ulicy, więc każdy miał do nich dostęp. Można w nich wyczytać coś na temat aktualnej sytuacji politycznej w Belgii (np. to, że parlament nie ma żadnej władzy) a także wskazówki w jaki sposób kodować rozmowy i jak porozumiewać się tajnymi symbolami. Fraihi pisała: „Pozbawione edukacji czy perspektywy znalezienia jakiejkolwiek pracy nastolatki szukają tu czegoś epickiego. Czegoś romantycznego, co nada ich życiu poczucie misji”. Autorka miała okazję rozmawiać z nastolatkami czy drobnymi przestępcami. Swoje przekonania określali mianem „gangsterskiego islamu”. Rodzice, którzy obserwują z pesymizmem sytuację w Belgii, wysyłają swoje dzieci do szkoły w swoich rodzinnych krajach – na przykład do Maroka, gdzie będą w stanie dostać lepszą edukację, a przede wszystkim – zostaną nauczeni islamu bez wypaczeń. W Belgii nie ma na to szans. Większość z tych nastoletnich radykałów nawet nie czytała Koranu, a szkoły wypuszczają w świat przestępców.

Dziś o Molenbeek każdy mówi, że jest „wylęgarnią dżihadystów”, nad którą kompletnie nie ma żadnej kontroli. Podobno w całej Belgii jest tylko jeden policjant od śledzenia poczytań radykałów w internecie. Mimo, że minęło dziesięć lat od publikacji Hind Faihi nie zrobiono nic w kierunku poprawy tej sytuacji. A paryskie zamachy przypieczętowały ułomność... Właśnie – czyją? Opieki socjalnej, ministerstw pracy, ksenofobicznych społeczeństw, służb bezpieczeństwa? Kto jest odpowiedzialny za to, że w europejskie społeczeństwa gwałtownie skręcają na prawo w odpowiedzi na napływ ludzi, uciekających przed wojną, głodem i śmiercią? Tak jak w Polsce – wystarczy przejrzeń niektóre strony. Już nie wiem, czy hasła o ponownym uruchomieniu komór gazowych w Auschwitz, traktować jako koszmarnie głupi żart, czy raczej sygnał, że stoimy na progu ogromnej, złej w skutkach rewolucji. Celowo, zadając pytanie „czyja to ułomność” nie wymieniłam islamu, bo każdy o zdrowym rozsądku, po przeczytaniu tego tekstu, wywnioskuje sobie sam, że nie jest to wcale takie proste i oczywiste. Islam to niestety narzędzie w rękach chorych ludzi. Zdaniem podsumowania... 

"Z religią i bez niej dobrzy ludzie zachowują się dobrze, a źli – źle. Ale żeby dobry człowiek czynił zło – do tego potrzeba religii." Steven Weinberg.



Molenbeek


* „O ludzie, wiedzcie, że czym Aaron był dla Mojżesza tym Ali jest dla mnie, z wyjątkiem tego, że po mnie nie będzie żadnego proroka i on będzie waszym obrońcą po mnie. Dlatego Ali jest panem każdego, którego ja jestem panem. O Boże, bądź miłosierny dla tego, kto jest oddany Alemu, okaż wrogość temu, kto jest jego wrogiem, daj zwycięstwo temu, kto pomaga Alemu, i opuść tego, kto opuści Alego. Niech prawda prowadzi Alego do końca jego życia”.



  


Fragment wywiadu ze szpiegiem Mossadu, Palestyńskiego pochodzenia, który został schwytany na terytorium Państwa Islamskiego przez rebeliantów. Przez cały wywiad Murtadd zniechęca innych do podjęcia tego typu pracy, pomimo godziwych zarobków. Na koniec, by wywrzeć jeszcze silniejszą presję, mówi: "Chciałbym powiedzieć ojcu i bratu, którzy wplątali mnie w ten bałagan, że to wy mnie tu sprowadziliście, to wy kusiliście mnie pieniędzmi, to wy wpędziliście mnie w tą sytuację, w której obecnie jestem".

"Reklama" w magazynie Dabiq.

Apel do dżihadystów na Bałkanach w magazynie Dabiq.

Strona w magazynie Dabiq.

Fragment artykułu w magazynie Inspire.

Fragment artykułu w magazynie Inspire.
Artykuł z magazynu Dabiq.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz